- Mamo, jesteś najlepszą kucharką na świecie! - usłyszałam, kiedy syn mój skosztował róży, którą widzicie na zdjęciu.
Robione pierwszy raz w życiu, z przepisu znalezionego w Internecie (klik). Zmieniłam go jednak nieco, bo nie chciałam mieć w składzie śmietany. Wykorzystałam patent z przepisu na faworki - nasiona chia i mleko ryżowe, zatem mój przepis brzmi tak:
- 60 g mąki ryżowej,
- 60 g mąki kukurydzianej,
- 30 g mąki ziemniaczanej,
- 10 g złocistego siemienia lnianego (+ około 1 łyżki do sklejania róż),
- 150 ml napoju ryżowego,
- 6 łyżeczek nasion chia,
- 2 żółtka,
- 1/2 łyżki octu,
- 1/2 łyżeczki cukru pudru (zrobiłam z ksylitolu),
- szczypta soli,
- mąka (do podsypywania, żeby ciasto nie kleiło się do rąk i stolnicy, użyłam gryczanej),
- olej (do smażenia),
- cukier puder (do posypania; u mnie z ksylitolu),
- dżem do dekoracji (u mnie bez cukru, z czarnej porzeczki).
1. Nasiona chia wymieszałam z napojem ryżowym i wstawiłam na 3 godziny do lodówki.
2. Wymieszałam mąki z cukrem, solą i siemieniem lnianym. Dodałam żółtka, ocet i pudding powstały z chia. Zagniotłam wszystko na jednolitą masę i włożyłam na pół godziny do lodówki.
3. Ciasto rozwałkowałam porcjami na około 3 mm i wycinałam okręgi o trzech różnych średnicach. Każdy z nich nacinałam z czterech stron.
4. Łyżkę siemienia lnianego zalałam odrobiną wrzątku i poczekałam około 15 minut (aby powstał "klej") .
5. Okręgi kładłam jeden na drugim, sklejając "klejem" z siemienia.
6. Gotowe róże wrzucałam do góry nogami na rozgrzany tłuszcz i smażyłam. Po usmażeniu odsączałam na ręczniku papierowym, a potem posypywałam cukrem pudrem i dekorowałam odrobiną dżemu.
Smacznego! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Ci, którzy tego bloga odwiedzają, czego mi życzą, niech i sami mają :)