Mazurki jadam na Wielkanoc albo wcale. Lubię je bardzo, ale kojarzą mi się ze świętami i nie robię ich w żadnym innym czasie. Ten jest naprawdę grzechu warty ;) Przepis znalazłam tutaj: klik, jednak wprowadziłam kilka zmian.
Na spód potrzebowałam:
- 100 g masła klarowanego (w oryginale było masło),
- 220 g mąki jaglanej (zmieliłam w młynku kaszę jaglaną),
- 1 łyżki miodu,
- 1 czubatej łyżki karobu (w oryginale: 2 płaskie łyżki kakao),
- 1 łyżki zmielonego siemienia lnianego zalanego 3 łyżkami gorącej wody (w oryginale: 1 jajko).
Kiedy siemię zalane wodą przestygło, wstawiłam je do lodówki, aby się schłodziło. Ciasto zagniotłam w malakserze - wrzuciłam pokrojone na mniejsze kawałki masło klarowane, masę z siemienia, mąkę, miód i karob. Gotowym ciastem wylepiłam silikonową formę i włożyłam na godzinę do lodówki. Po tym czasie formę wyjęłam, nakłułam widelcem, położyłam na wierzch papier do pieczenia, obciążyłam ciasto surową fasolą i wstawiłam na 15 minut do piekarnika nagrzanego do 200 stopni C. Po tym czasie wyglądało to tak:
Spód przygotowałam dwa dni wcześniej, przykryłam go ręcznikiem papierowym (ale można przygotować w tym samym dniu, co resztę).
W sobotę przygotowałam całą resztę, do której potrzebowałam następujących składników:
- 1 pomarańczy (sparzonej),
- 3 łyżek miodu,
- 0,5 litra wody
oraz
- 100 g dobrej, gorzkiej czekolady,
- 100 g śmietanki kokosowej (twardej warstwy, która zbiera się na wierzchu dobrej jakości mleka kokosowego po odstaniu lodówce; u mnie niestety - mimo przechowywania mleka w lodówce - twarda warstwa nie powstała, więc do mleka kokosowego dodałam jeszcze 1 łyżkę płynnego oleju kokosowego),
- 50 g masła klarowanego,
- 2 łyżek miodu.
1) Pomarańczę pokroiłam w plasterki. Na patelnię wlałam wodę, dodałam 3 łyżki miodu i zagotowałam. Wrzuciłam pomarańcze i gotowałam na dość dużym ogniu do czasu, aż wyparowała prawie cała woda (musi zostać 1 łyżka syropu). Pomarańcze wyjęłam na papierowy ręcznik, a łyżkę syropu odłożyłam, żeby dodać ją później do masy.
2) 50 g masła klarowanego rozpuściłam w garnku, dodałam czekoladę połamaną na mniejsze kawałki i po 2 minutach zdjęłam garnek z palnika. Ostudziłam.
3) Do czystej miski wrzuciłam śmietankę kokosową (u mnie było to mleko i 1 łyżka płynnego oleju kokosowego) oraz miód. Mieszałam łyżką, dolewając partiami czekoladę. Na końcu dodałam łyżkę syropu pomarańczowego.
4) Masę czekoladową wylałam na spód, udekorowałam kawałkami pomarańczy z syropu i płatkami kokosowymi (opcjonalnie).
5) Ciasto wstawiłam na 2 godziny do lodówki. Potem było już gotowe do jedzenia. Cały czas należy przechowywać je w lodówce, aż do ostatniego okruszka.
ARCYPYSZNOŚĆ! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Ci, którzy tego bloga odwiedzają, czego mi życzą, niech i sami mają :)