Jestem za tym, żeby jedzenie, które spożywam, przygotowywać samemu w domu. Wtedy mam 100% pewności, że jem to, co jeść powinnam. To szczególnie ważne przy dietach eliminacyjnych/alergiach/nietolerancjach. Ale czasami chciałoby się zjeść poza domem. I co wtedy?
Odkąd jestem na diecie bezglutenowej i unikam mleka krowiego, bacznie przyglądam się temu, co oferuje w tym temacie rynek i dochodzę do wniosku, że jest coraz lepiej. Powstaje coraz więcej miejsc, gdzie można zjeść zdrowo i smacznie, do tego obsługa coraz częściej rozumie, że kiedy pytam o skład potrawy/produktu to nie są to moje fanaberie, ale troska o zdrowie moje czy mojego syna (mieliśmy kiedyś opuchliznę po jedzeniu, był stres, na szczęście wszystko dobrze się skończyło). Nie bójcie się zatem jeść na mieście, ale pytajcie o skład! Lepiej zadać sto pytań niż wylądować w szpitalu! Kto pyta, nie błądzi... W niektórych miejscach obsługa potrafi zaproponować posiłek bez danego produktu/alergenu, wystarczy to zasygnalizować.
Podczas ostatniego urlopu kilka razy jadłam na mieście. Na zdjęciu - jeden z takich posiłków. Składał się z warzywnego burgera w bezglutenowej bułce, opiekanych ziemniaków oraz pysznego koktajlu, w którego skład weszły: truskawka, banan, mleko ryżowe i spirulina. Smacznie było :) I nikt się na mnie krzywo nie patrzył, kiedy zadawałam kolejne pytanie o skład :)
Podczas ostatniego urlopu kilka razy jadłam na mieście. Na zdjęciu - jeden z takich posiłków. Składał się z warzywnego burgera w bezglutenowej bułce, opiekanych ziemniaków oraz pysznego koktajlu, w którego skład weszły: truskawka, banan, mleko ryżowe i spirulina. Smacznie było :) I nikt się na mnie krzywo nie patrzył, kiedy zadawałam kolejne pytanie o skład :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Ci, którzy tego bloga odwiedzają, czego mi życzą, niech i sami mają :)