Translate

18 stycznia 2017

Pitaja

Pitaja, inaczej: smoczy owoc lub truskawkowa gruszka, jest owocem kaktusa, "pochodzi z Meksyku i Ameryki Środkowej, ale obecnie jest też uprawiany w wielu krajach Azji Południowo-Wschodniej takich jak WietnamFilipinyMalezja, ale także na TajwanieOkinawieIzraelu i w południowych Chinach. Pitaja kwitnie tylko w nocy. Masa owoców może wynosić od 150-600 gramów. Miąższ, który zawiera czarne pestki (podobnie jak w kiwi), spożywany jest na surowo. Jest słodkawy w smaku i niskokaloryczny. Schłodzenie owocu poprawia jego smak, dlatego często podawany jest w postaci deserów lodowych. Skórki są niejadalne, a nasiona nie są trawione w przewodzie pokarmowym". [Wikipedia]

Zanim kupiłam pitaję dowiedziałam się, że:
- zawiera dużo witaminy C (20,5 mg w 100 g owocu),
- wykazuje działanie przeciwutleniające,
- zawiera fosfor, wapń i żelazo,
- może uchronić przed otyłością,
- może powodować alergię u osób z alergiami (np. z AZS, egzemą i alergią na brzozę).

Pitaję nabyłam w Lidlu (co roku o tej porze roku jest tam akcja pt. "owoce egzotyczne"). Zapłaciłam za nią 9,99 zł (zazwyczaj jedna sztuka kosztuje około 15 zł).

Wymyłam ją i przekroiłam na pół. Połowę - po obraniu ze skórki - zjadłam od razu, drugą włożyłam do lodówki (mówią, że zyskuje na smaku po schłodzeniu). Smak mnie rozczarował, niestety. Czułam jakbym jadła mdłe, soczyste kiwi. Jedyne, co mnie w niej zachwyciło, to jej wygląd - jest bardzo dekoracyjna. Być może w krajach, z których pochodzi, smakuje lepiej, kiedyś to sprawdzę :) Jednak w Polsce kupować jej już nie zamierzam, wybiorę kiwi!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ci, którzy tego bloga odwiedzają, czego mi życzą, niech i sami mają :)